Ponad 50% zdjęć z fotoradarów trafia do kosza – wskaż sprawcę albo otrzymasz karę administracyjną!

Rząd zapowiada zmiany, które mają uniemożliwić uniknięcia odpowiedzialności za popełnione wykroczenia.

W skrócie
  • Ponad połowa zdjęć wykonanych przez fotoradarów trafia do kosza
  • Kierowcy znaleźli skuteczny sposób na uniknięcie mandatu za popełnione wykroczenia uchwycone przez fotoradar
  • Zmiany są konieczne - temat kar administracyjnych wraca na tapet

Jeszcze kilka lat temu fotoradary odgrywały kluczową rolę w rejestrowaniu przekroczeń prędkości na polskich drogach. Pomimo coraz to nowocześniejszych urządzeń i bardziej skutecznej technologii, ponad połowa wykonanych zdjęć, które zarejestrowały wykroczenia, trafia do kosza, a sprawcy nie ponoszą odpowiedzialności. Największym problemem jest brak wskazania kierowcy czy podawanie fałszywych danych, zwłaszcza osób spoza Unii Europejskiej.

Fotoradary na rodzimych drogach stacjonują od wielu lat, a ich celem jest poprawa bezpieczeństwa poprzez karanie osób przekraczających prędkość. Jednakże statystyki pokazują, że ponad 50% zdjęć wykonanych przez fotoradary nie kończy się mandatem. W 2023 roku ten typ urządzeń wchodzących w skład systemu CANARD zarejestrował nieco ponad 1 mln wykroczeń, a finalnie udało się wystawić jedynie 445 tyś. mandatów. Konieczne jest zatem wprowadzenie sporych zmian, które zablokują dwa najbardziej popularne aktualnie działania, dzięki którym sprawcy nie ponoszą odpowiedzialności.

Rząd stara się znaleźć sposób na rozwiązanie tego problemu i zmniejszenie liczby niewykorzystanych zdjęć z fotoradarów. Jednym z pomysłów, który powraca, jest wprowadzenie kar administracyjnych za niewskazanie sprawcy wykroczenia. Pomysł ten nie jest nowy, lecz zyskuje na popularności w obliczu rosnącej liczby przypadków, w których kierowcy unikają odpowiedzialności.

Najważniejsze informacje:

  1. W 2023 roku fotoradary zarejestrowały ponad milion wykroczeń – wystawiono zaledwie 445 tyś. mandatów.
  2. Ponad połowa zdjęć z fotoradarów trafia do kosza. Kierowcy skutecznie korzystają z dziur w systemie.
  3. Najczęściej listy generowane przez system CANARD są bagatelizowane i pozostawiane bez odpowiedzi. Bardzo często sprawcy podają również dane osób spoza Unii Europejskiej, co skutecznie blokuje działania organów ścigania.

Przeczytaj koniecznie:

Decyzja zapadła: utrata prawa jazdy za szybką jazdę poza obszarem zabudowanym

Istnieją dwie drogi, z których korzystają sprawcy, aby uniknąć mandatu

Jednym z głównych powodów, przez który zdjęcia lądują w koszu, jest niewskazanie sprawcy wykroczenia. W Polsce, po zarejestrowaniu przez fotoradar przekroczenia prędkości, właściciel pojazdu otrzymuje wezwanie do wskazania osoby, która prowadziła pojazd w momencie popełnienia wykroczenia. Niestety, wielu wykorzystuje różne luki prawne, aby uniknąć odpowiedzialności. Często podają nieprawdziwe dane osoby spoza Unii Europejskiej, co sprawia, że ukaranie kierowcy staje się niemożliwe. Organy ścigania mają bowiem ograniczone możliwości ścigania osób spoza UE.

Drugim problemem jest powszechne zjawisko „rotacji kierowców” wśród właścicieli flot samochodowych. Często firmy rejestrujące pojazdy na siebie mają problem ze wskazaniem konkretnego kierowcy, ponieważ pojazd był użytkowany przez wielu pracowników. W takiej sytuacji dochodzi do zawieszenia postępowania, a zdjęcie z fotoradaru staje się dowodem niewystarczającym do ukarania kogokolwiek.

Obojętność na listy z CANARD

Nie brakuje również zmotoryzowanych, którzy celowo nie odpowiadają na listy, które wygenerowane zostały przez system CANARD. To sprawdzony już sposób, który potwierdzony został wielokrotnie. Obojętność sprawia, że jednostka zmuszona zostaje skierować sprawę do sądu o ustalenie i ukaranie sprawcy wykroczenia, natomiast organy państwowe najczęściej je bagatelizują. Zresztą dobry prawnik bez większych problemów poradzi sobie z umorzeniem, co jest znacznie lepszym rozwiązaniem, aniżeli odmowa podania danych kierującego, za którą grozi mandat karny w wysokości do 8000 zł. Wszystkie te przypadki potwierdzają, że system ma sporo dziur, z których nauczyli się korzystać zmotoryzowani. Rząd musi zatem interweniować.

Sprytem czy dosadną karą?

W niedalekiej przyszłości zmiany muszą się pojawić. Rządzący zresztą już rozpoczęli pracę nad projektem, który zakłada powrót do pomysłu sprzed lat. Mowa o karze administracyjnej – ta nakładana byłaby na właściciela pojazdu, który otrzymałby pamiątkową fotografię z uchwyconym wykroczeniem, a wraz z nią krótki czas (najprawdopodobniej 14 dni) na udzielenie odpowiedzi, w której zostanie wskazany kierujący. Brak rekacji na taką korespondencję sprawiłyby, że z automatu nakładana zostałaby kara odpowiadająca wysokości mandatu. To zdecydowanie najprostszy mechanizm, który mógłby skutecznie działać i zahamować dalszy proces unikania odpowiedzialności za popełnione wykroczenia. Pojawił się jeszcze pomysł, aby porównywać zdjęcie twarzy kierowcy z z fotografią właściciela pojazdu, ale to propozycja co najmniej zaskakująca, śmieszna i bezsensowna.

Inne publikacje na ten temat:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button